Zastanowiła mnie dziś jedna rzecz.
Skoro nie podobają mi się założenia "rodzicielstwa bliskości" (w sensie, że nie chciałabym tego stosować u siebie, bo mi nie odpowiada) i nie praktykuję "rodzicielstwa bliskości", to co z tego wynika? Że stosuję na dziecku rodzicielstwo oddalenia? odrzucenia? dalekości? czy jak jeszcze?
To niesamowite, co można sobie albo komuś zrobić - słowem. Jak można powiedzieć paskudne rzeczy, nie mówiąc prawie nic.
Zaczęłam dziś czytać książkę, która mnie na razie zachwyciła - chyba jest o mnie. :) Polecam ją posiadacz(k)om małych dzieci. Moje skojarzenia ze słowem "mop" już nigdy nie będą takie same...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz