11.6.11

Leniwe popołudnie

Małe na spacerze, a ja dziś jestem w nastroju na lenia. :)
(No dobra, umiarkowanego lenia - jak już przejrzę blogi i podokuczam futrzastym, to zabieram się za pranie i prasowanie, ale i tak nie będę się spieszyć. Może nawet w międzyczasie książkę poczytam - zaczęłam po raz kolejny "Krystynę, córkę Lavransa". Nadal najbardziej lubię Lavransa.)
Ostatnio zupełnie nie mam ochoty na filmy. Oglądam wyłącznie seriale. Lista tych, które jesienią trafią na moją listę do oglądania na bieżąco, dramatycznie się wydłuża. Od dawna jest tam "Grey's Anatomy" (wiem, nudnawe już, ale zżyłam się z bohaterami, poza tym uwielbiam Marka i Lexie), "Dexter" (acz finał ostatniego sezonu bardzo mnie zawiódł - tym bardziej, że sam sezon był IMO jednym z lepszych) i "House" (dwa ostatnie sezony były bardzo kiepskie, oglądam z przyzwyczajenia). Niedawno doszło "Glee" (paskudny spadek formy w drugim sezonie, jeżeli w trzecim się nie poprawi, to odpuszczę). A całkiem niedawno zobaczyłam "Grę o tron" i wpadłam po uszy. Perfekcyjnie zrobiony serial, tak właśnie powinno się robić takie rzeczy. Z rozmachem i zachowując wierność książce. Dobór aktorów - genialny. Zdjęcia - majstersztyk. Jestem zachwycona i liczę na ekranizację całości. No i może teraz wreszcie Martin trochę przyspieszy z pisaniem. ;) Do listy dodałam też "The Big Bang Theory" (kooocham Amy Farah Fowler) i wygląda na to, że również "True Blood" (jestem w drugim sezonie, liczę na utrzymanie poziomu). Zamierzam jeszcze przetestować "Bones". I korci mnie "Dr Who", ale nie mam bladego pojęcia, od czego toto należy zacząć. I czy w ogóle zaczynać, bo długość mojej listy mnie już trochę przeraża.
A jeśli chodzi o filmy, z niecierpliwością czekam na ostatniego Pottera oraz "Transformers 3" (no co ja poradzę, że uwielbiam takie kosztowne kiepskie filmy).