12.3.10

Zima, Alien i prawo jazdy

Zaliczyłam dziś drugie podejście do egzaminu na prawo jazdy. Tym razem podjęłam próbę rozjechania staruszki na pasach. Następne podejście za dwa tygodnie. Mam nadzieję, że uda mi się zdać do maja...
Jest zimno, mokro i brzydko. Dopadło mnie jakieś przeziębienie i muszę siedzieć w domu. W dodatku nie mogę nawet zająć się czytaniem książek, bo to mnie zbyt męczy, od środy całymi dniami śpię. I już mi się znudziło bycie w ciąży. Niby przytyłam na razie tylko jakieś 10 kg, ale jest mi dużo ciężej się poruszać, chodzę w tempie ślimaka i już zapomniałam, co to znaczy "wygodna pozycja" - jest mi źle niemal w każdej. Mam trudności nawet z poczytaniem w łóżku przed snem, bo jak nie brzuch przygnieciony, to kręgosłup daje o sobie znać. A Alien kopie po wątrobie, żołądku i innych ważnych narządach. To nie jest metafizyczne i cudowne, to jest męczące i zwyczajnie boli. Jest do bani. I nie mogę patrzeć w lustro, bo mi się chce płakać na widok takiego zdeformowanego, ohydnego wieloryba.